...
Komentarze: 10
Zastanawialem się ostatnio, czy się rozwiajam. Jakkolwiek, ale najlepiej intelektualnie. W skutek tych refleksji przeczytałem całego mojego blogasa… No i niestety… Nie zrobiłem najmniejszego kroku naprzod. Caly czas interesuja mnie same pierdoly, ciesza jakies przeokrutne bzdury. Progres jest mi obcy… Kitka mowi, ze to urocze, Babcia mowi, ze to wazne, kiedy człowiek umie zyc wśród malych rzeczy, Ojciec mowi, żebym sobie wreszcie znalazł jakies pożyteczne zajecie, a sasiad mowi, żebym poszedł z nim na piwo… No i pewnie siedząc z nim, wtłaczając Debowe Mocne, słuchając półgodzinnych gitarowych solowek i gapiac się na plakaty Blind Guardian znowu dojde do wniosku, ze chyba wole takie zycie. Praca w firmie konsultingowej, samochod i dyplom jakiegos zarzadzania czy czegos takiego, zdecydowanie wykluczaja się z moim wyobrażeniem zycia szczesliwego. Chociaz teraz tez nie jest dobrze… Zaczynam żałować pewnej decyzji sprzed kilku lat…
Jako przyszły psycholog (co prawda społeczny, ale psycholog, nie?) powiedziałabym : to pierwszy krok do wyzdrowienia, jeśli zdałeś sobie z tego sprawę (ja sobie cały czas z tego zdaję sprawę i na przód w ogóle nie idę, nawet o tej jeden gówniany krok :>)
Pzdr.
Przecież ta nota mówi sama za siebie! :)
nic starconego...
...
i nie rozumiem za bardzo tak szczerze powiedziawszy że zrobiłes coś dawno temu i teraz odczuwasz jakies konsekwencje...ale kurwa zycie;/
a co do progresu...to na chuj ci on :D ja bym np wolała regres w swoim zyciu...zeby się nie przejmowac studiami czy szukaniem roboty....
Dodaj komentarz