Wczoraj robilem zakupy z mama, no i przypadkowo spotkalem znajoma z podstawowki. Zaproponowalem, aby to uczcic, ona sie zgodzila, pomoglismy mojej mamie odniesc zakupy do domu, a potem zgodnie udalismy sie z powrotem do sklepu, a potem do parku, potem jeszcze dwa razy do sklepu i do parku, a potem do kolegi, bo po wywroceniu portfeli na druga strone i przeszukaniu wszystkich kieszeni, okazalo sie, ze do sklepu nie mamy juz po co isc. Kolega powital nas radosnie, powiedzial, ze takie spotkania po latach faktycznie trzeba uczcic i wyciagnal flaszke Zobrowki...
Kiedy potem kolo trzeciej w nocy we wlasnym przedpokoju toczylem walke z grawitacja, przyszla mama, ktora chyba musiala sie sama obudzic (ja sie tylko raz wywalilem, ale na szafke z butami i to bardzo cichutko) i oznajmila, ze trzy razy dzwonila Kitka. Zapytalem najtrzezwiejszym glosem jakim umialem, co chciala, ale chyba nie wyszlo, bo mama powiedziala, zebym sie tak nie darl. Po czym oznajmila, ze Kitka chciala sie ze mna spotkac i pytala kiedy wroce, na co mama (juz za trzecim razem) jej odpowiedziala, ze nie wie, bo poszedlem do kolezanki i ze pewnie pozno. Wiecej Kitka nie zadzwonila...
Wspomnialem kiedys, ze mam mame blondynke?
Zaraz dzwonie do Kitki, zeby dowiedziec sie o co chodzi. Caly dzien myslalem, czy zadzwonic i w koncu sie zdecydowalem. Trzymajcie kciuki...