'Lalamido, czyli porykiwania szarpidrutow' to program, ktory pojawial sie w publicznej telewizji w okresie mojej poznej podstawowki. Prowadzony przez Krzysztofa Skibe i Pawla Konnaka byl tworem niepowtarzalnym, nie stroniacym od wysmakowanego dowcipu, dyskretnej aluzji i cierpkiej nutki sarkazmu. Okraszony najwybitniejszymi utworami muzycznymi swej epoki, stanowil apogeum konwencji absurdu, ktora - ku pognebieniu epigonow postmodernizmu - przezywa sama siebie.
Sztandarowym niejako produktem 'Lalamido...' byl swego czasu rewolucyjny w swej konwencji pseudoniemiecki teleturniej 'Schneller co niedziela'. Wsparty dekadenckim, acz klasycznym zarazem slapstickiem wystepow Goscia z Atlantydy, dokonaniami wokalno - rozrywkowymi Wiesi Warszawskiej i zaskakujacymi swa glebia felietonami Skiby i Konnaka, program ten przeszedl do historii jako jedyny przyklad insrumentalno - wokalno - choreograficznej rewii traktujacej o niczym, a zarazem nie bedacej dla odbiorcy mentalna papka, guma do zucia dla oczu.
Gdby jednak spytac krytykow, ktory z elementow 'Lalamido...' przetrwal sam program i na stale wpisal sie w annaly kultury europejskiej, odpowiedz bedzie tylko jedna: 'Kosmiczny Lot Brzuski', czyli poetyckie wycieczki Dariusza Brzuski - Brzozkiewicza, znane bardziej jako 'dwa haiku, jeden glupi dowcip'. Przy tak wysmakowanej poezji, dokonania Milosza, Konwickiego czy wrecz Wojaczka bledna.
Jakzez zastanawiajacy wydaje mi sie fakt, iz bedac bezposrednio pod wplywem narkotyku nie odnosi sie wrazenia, ze pisze sie bzdury. Drodzy sluchacze, prosze wyobrazic sobie, ze gdy jutro przeczytam to, co powstalo w dniu dzisiejszym, wyda mi sie to absurdem, na miare wzmiankowanego programu 'Lalamido...'.
Z powazaniem -
A. Kompupa. K., aktualnie w stanie przerazliwej, acz zwodniczej jasnosci umyslu. Podejrzewam, ze w obecnym stanie nie moglbym obslugiwac zadnych urzadzen technicznych, chociaz - subiektywie - czuje sie aktualnie Bogiem, Archaniolem Michalem, Kantem i Coelho jednoczesnie.